To świadectwo Huberta pokazuje, jak modlitwa do św. Józefa potrafi przemienić życie – pomogła mu uratować małżeństwo, znaleźć pracę i odzyskać nadzieję.
Świadectwo Huberta – modlitwa do św. Józefa w czasie kryzysu
Hubert był w rozsypce. Przez pół roku mieszkał samotnie z powodu kryzysu, jaki przechodził w małżeństwie. Na problemy rodzinne nałożył się brak pracy i mozolne poszukiwanie nowej. Nie wiedział, co robić i właśnie wtedy ktoś polecił mu, by pomodlił się do św. Józefa. Opiekun zadziałał natychmiastowo.
„Martwiłem się tym wszystkim, aż w pewnym momencie powiedziałem: «Zrzucam to na Boga! Św. Józefie zadziałaj. Co ma być dla mnie dobre, to przyjmę!»” – pisze Hubert.
I gdy odpuścił zamartwianie się, coś zaczęło się dziać. Pojawiły się pierwsze telefony w sprawie pracy. Odezwał się także kolega z bardzo konkretną propozycją. I choć trochę się wahał, Hubert zaczął pracę w nowym miejscu.
Zmiana zaczęła się dokonywać także w jego rodzinie. Hubert wrócił do domu. Jak wspomina, po powrocie powiedział: „Od tego momentu strażnikiem tego domu jest św. Józef”. Powoli sytuacja zaczęła się normować, ale nie działo się to szybko i nie była to sielanka.
Trudna droga odbudowy małżeństwa i wiary
„Robiliśmy dwa kroki naprzód – jeden do tyłu. Kłóciliśmy się, godziliśmy się. Mieliśmy także problemy z dzieciakami… Ale wierzę w to, że to powoli jest oczyszczane” – stwierdza Hubert. Zaczęli pracować nad swoim małżeństwem. Jego żona rozpoczęła własną terapię, a w planach mają także terapię par.
W pewnym momencie jego małżonka dostała nową, bardzo jej odpowiadającą ofertę pracy. „Powiedziałem jej wtedy: «może to czas podziękować za to Bogu?». Nie chcę jej jednak naciskać, gdy zechce sama do Niego pójdzie” – konkluduje Hubert.
Na św. Józefa zrzuca także problemy z synem i wiarę swoich dzieci. „Wierzę, że jak nie teraz, to za 10 lub 15 lat dzieciaki wrócą na właściwe tory!” – stwierdza. „Nic nie dzieje się spektakularnie. To takie dzierganie dzień po dniu. Powolne, krok po kroku. Ale reasumując dwa lub trzy ostatnie lata, to dokonała się naprawdę wielka przemiana!”.
Codzienne zaufanie Bogu na wzór św. Józefa
Hubert jest świadomy, że nie potrzebuje wielkich wydarzeń i cudów, by wierzyć. Chciałby, owszem, doświadczyć czegoś spektakularnego, jak św. Paweł Apostoł. „Kto by nie chciał pójść na mszę i doświadczyć uzdrowienia?! To jest super!” – stwierdza. Ma jednak przekonanie, że nawracać się będzie do końca życia i będzie to dość powolny proces, w którym nie może zabraknąć zaufania.
„To jak z jazdą na motocyklu, jako pasażer. Siadasz z tyłu i musisz zaufać kierowcy. Nic nie możesz zrobić. Ocierasz się niemal o mijane samochody. Boisz się, ale ufasz temu, który prowadzi. Ja mam tak teraz z Bogiem: boję się, ale ufam Mu”.
To jak św. Józef, który ufał Bogu, mimo że nic nie wskazywało, by to, co się dzieje, prowadziło do dobrego końca. Ostatecznie, po wielu latach, jego wierność i wytrwałość, pomogła uratować cały świat.
Tekst pierwotnie ukazał się na portalu Aleteia.org, który patronuje stronie o św. Józefie.
Fot. Priscilla Du Preez / unsplash.com